17:27 Piątek
28 Grudzień 2007
Puławy 2007
Mroźne strachy
Raz inżynier niezwykle ciekawy
Postanowił odwiedzić Puławy,
Lecz bał się koszmarnie,
Że zginie tam marnie,
Lecz na szczęście pokonał obawy.
Krótki, ale za to niezwykle na czasie foto-reportaż z szaleństwa w białym puchu.
Każdemu potrzebna jest w końcu chwila przerwy. Rodzice małych dzieci rzadko kiedy mogą sobie pozwolić na ten luksus. Tym bardziej cenią sobie każdą taką okazję. Dzięki uprzejmości dziadków i babć mieliśmy szansę 28 grudnia 2007 roku wyrwać się na kilka godzin na narty do Puław. Białe szaleństwo z ukochaną kobietą to rzecz warta upamiętnienia - stąd poniżej kilka zdjęć.
Skrobanie szyb
Bladym świtem wyruszamy na stok. Ostry mróz skuł lodem cały nasz zimowy pojazd, jednakże przewodnik stada ostrym narzędziem i silnym ramieniem pokona piętrzące się przeciwności losu. Nic nas nie powstrzyma. Przygoda, przygoda, każdej chwili szkoda!
Bez zbytecznej pedanterii
Ograniczone pole widzenia podnosi tylko atrakcyjność wyprawy. Nasz zimowy pojazd zamienił się w czołg. Teraz już nic nie stanie nam na przeszkodzie - strzeżcie się pochopni narciarze! Kołtowscy nadjeżdżają!
Dom bukowy koniecznie
Po drodze mijamy śliczny, drewniany domek. Marzy nam się taka własna przystań w górach. I choć nie jest to takie niemożliwe, to jednak marzenia przeniesione w realia codzienności tracą zupełnie na uroku. Zawsze można coś sobie wynająć i pozostawić marzenia nietknięte. I wilk syty i owca cała...
Mróz
Kiczera przywitała nas potwornym mrozem. Część uczestników wycieczki chciała się poddać i uciec przed wszechogarniającym zimnem do domu, ale że w takich warunkach głos jednostek jest słabo słyszalny, więc pozostali uczestnicy zdawali się nie zwracać uwagi na narzekania malkontentów i z potworną determinacją trzymali się pierwotnego planu. Za co Ci pierwsi są im bardzo wdzięczni. A przynajmniej powinni być.
Pośpiech wskazany
W pośpiechy wciskamy się w zimne buty starając się usilnie nie dopuścić do odmrożenia nieuzbrojonych w rękawice dłoni. Upragniony cel jest już na wyciągnięcie ręki. Zamarzniemy, ale się nie poddamy!
Nasza klasa
Internet to ostatecznie nie taki do końca bezużyteczny wynalazek. Dzięki niemu spotykamy na stoku Maćka - kolegę Madzi z podstawówki. Sympatyczne spotkanie, bardzo sympatyczny kolega, niezwykle sympatyczne okoliczności. I mróz od razu jakby mniejszy...
Czerwone czy żółte?
Ciekawa sprawa - całą drogę zastanawiałem się, czy ubrać gogle czerwone - przeciwsłoneczne, czy może raczej żółte - rozjaśniające. Warunki pogodowe zmieniały sie tak szybko, że ostateczną decyzję podjąłem na miejscu. Wybrałem żółte, które na zdjęciu i tak wyglądają na czerwone.
Krzesełko małżeńskie
W Puławach jest śliczny, krzesełkowy wyciąg, co dla miłośników snowboardu nie pozostaje bez znaczenia. A że jest to krzesełko dwuosobowe, wycieczka pod górę jest naprawdę romantyczna. Pod warunkiem, że usiądzie się z żoną, a nie z jakimś brodatym narciarzem uzbrojonym po zęby w kijki.
Przechyły i przechyły
Najważniejsze to się wyluzować - a deska jedzie sama. Tak mówi teoria. Praktyka jest nieco bardziej złożona - nie zawsze jest tak łatwo złapać luz. Szczególnie na oblodzonym stoku. Co wcale nie odbiera uroku całej zabawie.
Zmarznięte szczęście
Wymarznięci ale szczęśliwi siedzimy sobie w podstokowej restauracyjce. Cały przywieziony prowiant już zjedzony, karnety niemalże wyjeżdżone. Czas wracać do domu. Wspomnienia będą nas trzymać przy życiu aż do następnego razu. Na szczęście to już za kilka dni!