www.koltowski.org

17:01 Wtorek
16 Wrzesień 2008

Radość i wesele

Wydarzenie nieco historyczne, bo z 5 lipca tegoż roku, niemniej jednak wrażenia wciąż świeże, więc opisuję. Chodzi oczywiście o ślub jakże uroczej kuzynki mojej równie uroczej małżonki. I choć tonacja zdjęć mogłaby sugerować to i owo, to z góry zapewniam wszystkich czytelników, że nic bardziej mylnego - ślub był niezwykle radosny, a na weselu wybawiliśmy się za wszystkie czasy, a przynajmniej za nadchodzący miesiąc.

Chińskie chłopy

Chińskie chłopyNaszych chłopców wystroiliśmy w galowe stroje przywiezione prosto z Pekinu. Haftowane smoki wprawiły Tymka w zachwyt, natomiast Tomek był zachwycony tym, że wygląda jak swój starszy brat. Nieodmiennie bawią nas tomkowe próby naśladowania Tymka - ciekawe, czy młodsze rodzeństwo zawsze się tak zachowuje.
Stroje nie były wszakże jedyną atrakcją przyszykowaną tego wieczoru dla młodych Kołtowskich. Szaleństwo dopiero się zaczęło. Całe szczęście, że dzieci jednak chodzą dość wcześnie spać, bo niewątpliwie osiwielibyśmy do świtu z tymi dwoma małymi urwisami.

Ulubiony kuzyn

Ulubiony kuzynJak wesele, to wesele. A na weselu nikt przecież nie bawi się sam. Tradycyjnie każdy przyprowadza osobę towarzyszącą, a to dla prowadzenia niezobowiązujących konwersacji, czasem do tańca - ogólnie w celach rozrywkowych. Tymek na nieszczęście nie miał zaproszenia dla osoby towarzyszącej, musiał więc improwizować. Kłopot był to wszakże niewielki - obecność ulubionego kuzyna, Maćka, wynagrodziła mu z nawiązką wszystkie braki. Zresztą, gdyby miał zaproszenie dla osoby towarzyszącej zaprosiłby z całą pewnością Maćka właśnie.

Tańce-hulańce

Tańce-hulańceI choć niewątpliwie Maciek absorbował znakomitą większość energii tanecznej emitowanej przez naszą najstarszą pociechę, to jednak nie obyło się bez ofiar wśród rodziców. Każde z nas oberwało rykoszetem tanecznej eksplozji młodzieży przedszkolnej. Madzia - najwyraźniej obdarzona przez naturę większym instynktem samozachowawczym - znacznie lepiej unikała "ekspozycji", dzięki czemu przetrwała w dużo lepszej formie niż ja. Ja, cóż... Mnie natura najwyraźniej poskąpiła rozumu.

Tańce wyczynowe

Tańce wyczynoweDałem się ponieść tanecznej euforii i razem z Tymkiem szaleliśmy do upadłego. Gwoli ścisłości - upadłym byłem ja. Sam Tymek może nie byłby aż tak angażujący, gdyby nie fakt szerzenia się popularności tańców ze mną wśród młodocianych tancerzy. Tomek - a jakże - chciał naśladować Tymka. Maćkowi podniebne wygibasy chyba również wydały się atrakcyjne. Co tu dużo mówić - skończyłem z trójką chłopaków na rękach. Sumaryczny ciężar tanecznych pociech sięgał blisko połowy masy mojego zmęczonego ciała. Może i nie jest to tak strasznie dużo - sportowcy wyrwą nad głowę znacznie więcej niż sami ważą... Nie zapominajmy jednak, że między możliwościami sportowca a prostego inżyniera zionie przepaść, której nie da się zasypać w czasie jednego wesela.

In vino veritas

In vino veritasCo prawda nie wino, tylko soczek, i raczej nie prawda, tylko odpoczynek, ale sentencja i tak ślicznie pasuje do zdjęcia. DJ od czasu do czasu spoglądał na moje udręczenie życzliwym okiem i zapraszał gości na różnego rodzaju przerywniki. Mniejsza o same przerywniki - najważniejsze, że w czasie ich trwania nie trzeba było tańczyć!
Tymkowi strasznie spodobał się pomysł picia różnego rodzaju napojów z maluteńkich kieliszków. Jakoś nie doszukałem się w tej praktyce niczego zdrożnego, małżonka moja również nie oponowała. Czy możliwym jest, żeby ta niewinna zabawa prowadziła do opłakanych skutków? Jak na razie niczego takiego nie dostrzegliśmy...

Na dobranoc

Na dobranocNa szczęście dzień aktywności dziecięcej zazwyczaj szybko się kończy - Tomek odpadł już około godziny 21, Tymek pociągnął tylko do północy. Oczywiście, zabawa bez chłopaków to nie to samo i nie udało mi się znaleźć nikogo, kto chciałby kontynuować ze mną podskoki i podrzuty, ale za to łatwiej prowadziło się konwersację z innymi weselnymi gośćmi utrzymując kontakt wzrokowy. Słowem - zabawa po północy nieco zmieniła charakter i mieliśmy trochę czasu dla siebie.

Zapraszamy

ZapraszamyMieliśmy też dużo czasu dla innych. Madzia zrobiła mnóstwo zdjęć - nie da się ich wszystkich umieścić na tej stronie, ale jeśli ktoś jest zainteresowany, to zapraszamy do naszego nowego mieszkanka w celu własnoocznego ich obejrzenia. W ramach promocji werbalny komentarz dołączamy gratis. Proszę oczywiście nie zapominać, że przyjmujemy w porach, w których zwyczajowo nasze dzieci ucinają sobie drzemkę - czyli codziennie po godzinie 20. Zaproszenie jest otwarte dla każdego, kto spełni jeden, fundamentalny warunek - będzie w stanie do nas dotrzeć. Czekamy!

Młoda para

Młoda paraTak się strasznie skupiłem na relacjonowaniu własnych przeżyć, że byłbym zapomniał o najważniejszych osobach wydarzenia. Szczęśliwe twarze młodych małżonków zdają się być żywą reklamą stanu małżeńskiego. Nie pozostaje mi zatem nic innego, jak tylko życzyć im, żeby życie pozytywnie zweryfikowało ich miłość i żebyśmy za każdym razem, kiedy się spotkamy mogli tak samo, jak owego dnia świadomie i z premedytacją ulegać wpływowi matrymonialnego marketingu.

Krewni i powinowaci

Krewni i powinowaciNiektórzy skorzystali z uroków przejścia w stan małżeński już przed wielu laty i - jak widać na zdjęciu - są zadowoleni. To naprawdę pokrzepiające. Jest coś niezwykle uroczego w poszerzaniu się rodziny w drodze ożenku - można dzięki jednemu prostemu zabiegowi zyskać naprawdę dużo sympatycznych powinowatych. Fakt faktem - można też trafić niezbyt dobrze... ale nie ma co narzekać - jeśli powinowaci są w porządku, to i najgorszą żonę da się znieść.
Ja miałem sporo szczęścia - mimo licznych ożenków w rodzinie, do tej pory wszyscy powinowaci bardzo mi się udali.

Szwagry

SzwagryO tym właśnie mówię - ten się ożenił, tamten się ożenił i teraz jesteśmy wszyscy jedną rodziną. Co prawda zdjęcie nie wyczerpuje zbioru wszystkich moich szwagrów, zapewniam jednak, że nawet Ci, których tu nie ma, są nadzwyczaj sympatyczni. No i jak widać - na weselu wszyscy świetnie się bawili.
Na koniec nie pozostaje nic innego, jak tylko jeszcze raz życzyć młodej parze umiejętności rozwiązywania konfliktów (ponoć trwałość związków zależy w największym stopniu od tego właśnie).

  1. Copyleft 2008 by Michał Kołtowski
    All rights reversed